poniedziałek, 3 sierpnia 2009
Garnitur w krateczkę
Nie, nie.... to nie będzie garnitur męski tylko śniadaniowy.
Terenia ma udział w niejednej mojej pracy, a pewnie nie tylko mojej, albo wrzuci jakieś linki, albo wyszuka schemat. Tym razem zupełnie nieświadomie Terenia stała się inspiratorką kolejnego mego bzika. Potrzebowała rady, podała namiary na przykłady tego co ją interesuje, a ja głupia zaczęłam tam grzebać i wygrzebałam [łapiesięzagłowę]
Najpierw to była saszetka na liście laurowe, ale jak pogrzebałam głębiej to jakby piorun we mnie strzelił. Pierwszy sampler kuchenny, który chciałam wykonać już natychmiast ( zupełnie jak Lilka).
Zastosowałam taktykę z lumpeksów, kiedy podoba mi się jakaś szmata, a zdaję sobie sprawę, że powinnam przystopować z zakupami, odkładam ją i przychodzę za parę dni. Jeśli nadal tam leży to znaczy, że jest przeznaczona właśnie dla mnie i wtedy nie mam wyjścia- muszę ją kupić :)))
Postanowiłam wygooglować sobie schemat, pytać nikogo nie będę, jeśli sama znajdę to mój i już za pierwszym podejściem znalazłam!!! No powiedzcie, czy to nie znak, ten wzór czekał żebym to ja go wyhaftowała. Odłożyłam wszystkie inne zaczęte i długo już oczekujące na zakończenie prace, wybrałam niteczki- jednej kluczowej brakowało- i.... ciągle coś stawało na przeszkodzie. Wyszywam jednak w każdej wolnej chwili, zostawiając ' dziury', gdy brakuje mi koloru, już go jednak dokupiłam i 'łatam'.
Odsłona pierwsza -poranna kawa czyli dzbanek.
Haftuję dwoma niteczkami muliny DMC na lnie obrazkowym ct 32 w kolorze naturalnym.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Daj, proszę namiar na te śliczności.
OdpowiedzUsuńno i masz babo placek - krzyczało krzyczało i wreszcie wykrzyczało (mówię o krzyczącym samplerze hihih) żebyś w końcu wyszyła go - ja wiem jak to będzie wzorek i już nie mogę się doczekać ciągu dalszego. A za haftowanie na lnie to Cię bezustannie podziwiam. Ja mam bele lnu utkanego jeszcze przez moją babcię ale jak na niego patrze pod kątem wyszywania to mi się robi niedobrze. Ale może dojrzeję do pójścia w ślady miszczyni Krzysi :)
OdpowiedzUsuńpiekny haft...wlasnie tak powstaja najpiekniejsze prace..pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńNo i kolejne cudo powstaje. A ja sobie siedzę, wzdycham i podziwiam po cichutku :-)
OdpowiedzUsuńCoś mi na mózg padło, bo po pierwszym czytaniu nie zrozumiałam o co tu chodzi. No fatalnie to o mnie świadczy...
OdpowiedzUsuńKrzysia, czekam na ciąg dalszy i to nie są puste słowa. Czekam z wielką niecierpliwością.
Och- już sobie wyobrażam takie klimaty w Twojej kuchni.
OdpowiedzUsuńTa krateczka jest - och i ach ;)))