czwartek, 15 grudnia 2011

To co nieuniknione czyli idą kolejne święta


  Nie lubię świąt, bo sprzątanie, zakupy, wydatki, gotowanie, pieczenie....i wszystko muszę sama. W dodatku prawie zawsze święta spędzamy w domu, bardzo rzadko odwiedzamy moją rodzinę, bo mąż ma w tym czasie imieniny i urodziny, bo jego cioci nie możemy zostawić samej, bo po co komuś robić kłopot, lepiej zaprosić gości do nas, dla mnie to przecież żaden kłopot :(
  Nie lubię czasu spędzanego w kuchni, zupełnie bez sensu: gotuj- jedz- zmywaj i tak w kółko. 
Lubię jednak całą tę zewnętrzną otoczkę świąteczną, dekoracje, kolędy (słuchać, nie śpiewać, no dobra nucić też, kiedy nikt nie słyszy), zapachy, śnieg.

  W tym roku z dekoracjami nie poszaleję, w kuchni też sobie trochę odpuszczę, choinka będzie miniaturowa, śniegu nie zapowiadają, a całe święta takie prowizoryczne, co mnie jakoś nie przeraża. Wreszcie mam poważny argument, żeby się nie przepracować- remont !

  No właśnie, remont.  
5 listopada uruchomiliśmy nowe c.o. i działa ! tydzień później zamontowaliśmy sedes, nie biegam już przez podwórko ;) wybraliśmy i zamówiliśmy drzwi, był stolarz, wymierzył kuchnię, mąż pracuje nad schodami. Zbieramy siły i pieniądze na łazienkę i kuchnię, w międzyczasie moi panowie montują oświetlenie i kolejne płyty na ściany. Oby do wiosny :)))

  Robótkuję powoli ale systematycznie, przede wszystkim obrus i obiecuję w najbliższym czasie pokazać zdjęcia. Te, które zrobiłam są fatalne, jednak mój aparat najlepiej sprawuje się przy dodatkowym, sztucznym oświetleniu, przynajmniej jeśli fotografuje nici perłowe. 

  Zrobiłam trochę kartek, ślubnych i świątecznych. Nie wysiliłam się za bardzo, wykorzystałam Renulkowy wianuszek frywolitkowy


w dwóch wersjach: z Aidy 20 cały wianuszek, a z Aidy 10 tylko jedno okrążenie, ale dodałam więcej koralików.









  


  Wianuszki z jednego rządka robiłam w różnych wersjach kolorystycznych i z różnej grubości nitek, podobnie jak śnieżynkę podejrzaną u Elizabeth

 












  Śnieżynki supłałam kiedy Leoś spał, ale śpi coraz mniej więc wróciłam do czytania, bo książkę można  przerwać w każdym miejscu, a frywolitkę trudniej. 
  Przez te kilka miesięcy niańczenia maluszka przeczytałam całą półkę Chmielewskiej, sporą część miałam zaliczoną już kiedyś, ale z przyjemnością  czytałam po raz drugi. Teraz zabrałam się za polecanego przez Nailę Pilipiuka i przyznaję, że miała rację, czyta się świetnie, choć od dawna fantastyki nie brałam do ręki. Kiedyś, dawno, dawno temu,  byłam  jej fanką, nawet wspólnie ze znajomymi prenumerowaliśmy Fantastykę , był taki czas, że trzeba było odstać noc w kolejce na poczcie, żeby się załapać na prenumeratę.

  Mam już za sobą  serię z Jakubem Wędrowyczem, cykl o kuzynkach Kuszewskich (Kuzynki, Księżniczka i Dziedziczki),  opowiadania 2586 kroków, a teraz zabrałam się za Oko Jelenia.  Dzięki Leosiowi i jego rodzicom, którzy lubią książki wróciłam do starego nałogu ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...