niedziela, 31 maja 2009

Kartka ślubna z wkładką ;)


Basia z wielką nieśmiałością zapytała czy mogłabym przygotować kartkę ślubną, niedługo czeka ją taka uroczystość. Wcześniej zostało uzgodnione, że prezentem będzie gotówka, więc kartka jest w zasadzie niezbędna. Nie raz byłam świadkiem jak przeglądano koperty i komentowano ich zawartość, jestem wielką zwolenniczką jawności takich poczynań, bo potem na długo pozostają w rodzinie niedomówienia i dąsy (delikatnie rzecz ujmując ).

Tym razem haft wykonałam na kanwie plastikowej i kartka jest przestrzenna, bo oprócz muliny i kartoników użyłam jeszcze tiulu ( z sukni ślubnej mojej siostry, kiedyż to było ???? ) i koralików.











Kiedyś kupiłam kartkę z kieszonką na
wkładkę, do tej też postanowiłam coś podobnego dodać. Banknoty nie wypadną, a obdarowani nie będą mieć wątpliwości kto ich obdarował :)


W ogrodzie zakwitły irysy, słabo po ubiegłorocznym zaniedbaniu, nie ma bladoniebieskiego, kilka zostało zdeptanych przez mego męża :(((( Liczę jednak, że przetrwają jeszcze jeden rok, a potem znajdę im odpowiednie miejsce już na stałe. Uwielbiam te kwiaty, choć tak krótko cieszą swoim widokiem.

Rododendrony też nie mają się dobrze, mimo to kwitną, chciałam je przesadzić już dawno, ale materiały budowlane zajmują najlepsze miejsca. Wszystkie moje rośliny już drugi rok skazane są tylko na przetrwanie, poupychane gdzieś pod płotem, pod tujami, czekają na lepsze traktowanie. Nie umiem zostawić ich samych sobie, a po remoncie zasadzić nowe, mam nadzieję, że wytrzymają jeszcze trochę.


wtorek, 26 maja 2009

Zabawa w cztery...... ;)

Do tablicy wywołała mnie Ata, co prawda takich łańcuszków nie lubię, ale czasami fajnie się dowiedzieć czegoś więcej o znajomych, a jeszcze bardziej o sobie :)


4 miejsca, w których mieszkałam:
dom rodzinny na podlaskiej wsi, internat w powiatowym miasteczku, mieszkanie w bloku, domek z ogródkiem
4 miejsca do których lubię wracać:
dom rodzinny, mój domek, augustowskie jeziora, góry- tam nigdy nie boli mnie głowa :)))
4 ulubione potrawy:
pomidory, zupy czyste z dodatkami ( rosołki, barszcz...), pieczone mięsa, owoce
4 potrawy, których nie znoszę:
baranina, żurek/barszcz biały ( nie rozróżniam ), słodycze kawowe i z alkoholem (wolę każdą z tych rzeczy w czystej postaci ) i wędlina z tłuszczykiem
4 pasje, hobby:
haft (krzyżykowy, hardanger ), frywolitka, czytanie, podziwiane tego co udało mi się wyhodować w ogródku
4 miejsca, które zwiedziłabym, gdybym miała taką możliwość:
dużooo więcej niż cztery.... raczej ciepłe okolice, starożytne kultury : Inków, Majów, Egipt..... ale ostatnio marzę o spotkaniu z tradycyjnym , oryginalnym haftem hardangerowym, więc Norwegia
4 seriale, programy, które lubię:
Dr. House, CSI ....., Ranczo i Boża podszewka- seria pierwsza (podobno teraz się mówi sezon pierwszy )
4 miejsca pracy:
Biazet, WSI *, Wojewódzka Centrala Telefoniczna ( tylko 3 miesiące w ramach oddelegowania ze stałego miejsca pracy, ale mówiłam: proszę mówić rozmowa kontrolowana ), w domu jako
human resources manager ;)
4 rzeczy, które chciałabym zrobić, przeżyć:
remont domu, usamodzielnienie się moich synów- to można zaliczyć do sportów ekstremalnych, zrobić wreszcie użytek z prawa jazdy ( po 30 latach) i....... zostawię miejsce na marzenia
4 ulubione filmy:
Wybór Zofii, U Pana Boga za... , Diabeł morski, bo był to pierwszy film jaki obejrzałam ( i zapamiętałam ) w telewizji, wszystkie filmy ze ' Starego kina'
4 rzeczy, które robię po wejściu na internet:
włączam pocztę, gg, fora i piję kawę
4 osoby, które zapraszam do dalszej zabawy:
Lucille ,
Koroneczkę ,
Arkadiję ,
Martar .




* WSI - to nie Wojskowe Służby Informacyjne tylko Wojewódzka Spółdzielnia Inwalidów :)))




środa, 20 maja 2009

Na Dzień Matki i nie tylko

Musiałam błyskawicznie przygotować dwie kartki, jeśli nie wyślę do mamy w piątek to może nie dostać życzeń na czas. Druga dla znajomej.
Wzór bardzo mi sie spodobał kiedy go tylko zobaczyłam u Marty, ale mamie prawdopodobnie się nie spodoba, mama lubi hafty
dosłowne, czyli kwiatek ma wyglądać jak żywy, a nie jakieś wariacje na temat. Mogłam wcześniej o tym pomyśleć, mam sporo kwiatowych wzorków. Nie wiem na którą się zdecydować, planowałam różową mamie, ale teraz wydaje mi się, że niebieska byłaby odpowiedniejsza ??? Pytałam chłopaków o radę, wyszło 1 :1 .

Haftowałam na kanwie 16 ct beżowej, bo taką miałam pod ręką, w oryginale jest kolor naturalny, Marta haftowała na białej i chyba taka opcja byłaby najlepsza.

Skleiłam przy okazji kartkę maturalną, już taką robiłam ( inny motyw też) jednak ten wzór i kolor najbardziej mi pasują na tę okazję ;)




poniedziałek, 18 maja 2009

Na majowe okazje



Rzutem na taśmę skończyłam hafciki na kartki. Niefortunnie rozpoczęłam te hafty, w dziwacznej kolejności, bo wcale nie wg. dat uroczystości, na które są przeznaczone, a w dodatku zbyt blisko siebie. Nie wiem dlaczego, źle wyznaczyłam odległości czy tamborek mi się przesunął ???? Trzeba było skończyć wszystkie, żeby je wyciąć, wyprać i przygotować kartki. Haft na aidzie ct 20 jedną nitką muliny DMC.
Wzorek maturalny będę musiała powtórzyć, przeznaczyłam go Rafałowi, ale jeśli pojadę na weekend do W-wy to
prawdopodobnie spotkam jeszcze jedną maturzystkę. Jej rodzina szczerze podziwia wszelkie robótki ręczne, więc nie będę musiała, a zrobię to z wielką przyjemnością.


Oprawa kartki komunijnej była wcześniej zaplanowana, ale jak przyszło do konkretów to koncepcja zmieniła się radykalnie, efekt jest taki . Kartonik podstawowy - ecru perłowe, passe- partout to ciepły beż z drobinkami złota. Obdarowany był zadowolony, ale dodatkiem do kartki jakby bardziej :)))))


Unikam wycinania takich okienek, ale żaden kolor gotowych kartoników mi nie pasował. Jedną małą wpadkę zaliczyłam i nie mogłam wyrównać, bo gdzieś zapodziałam drobniutki papier ścierny. Tak to jest kiedy się coś robi w ostatniej chwili.

wtorek, 12 maja 2009

a bzy i konwalie kwitną

Zimno i mokro, ale nie narzekam, czekałam na deszcz, inaczej nawet marne resztki trawy by wyschły. Pokropiło i od razu coś zaczęło wyłazić, najobficiej to coś :)))

Rozkwitły też bzy i konwalie, taki zapach aż się w głowie kręci.

Ata wywołała temat.
Mam bez pod kuchennym oknem, ale mąż nie ' ma czasu' go odblokować po zimowych zabezpieczeniach, metody Aty nie zastosuję, bo w tym wypadku potrzebna jest siła fizyczna. Chyba wszyscy mężowie są tak zarobieni, że w domu już im sił nie starcza. Kiedyś mieszkałam w bloku i tam funkcjonowała wspaniała instytucja- sąsiad :))). Zawsze mogłam na niego liczyć. W rozmowie z sąsiadką z zazdrością wyraziłam uznanie dla umiejętności jej męża, a ona mi na to:
- A ja nie mam sąsiada.
W domu już nie przejawiał takiego zapału.

Może warto zawrzeć jakieś babskie porozumienie z sąsiadkami i do domowych napraw wołać ich mężów, bo podobno sąsiadce pomaga się natychmiast. Pamiętam jak wysiadł nam piec co, mąż wyjechał na kilka dni, dzieci małe, mróz duży, nie mogłam namierzyć pana od naprawy. Znajoma opowiedziała o problemie sąsiadom i .... pewien pan założył nawet garnitur i krawat kiedy szedł na wizję lokalną :))) Pieca nie uruchomił. Uszkodzenie znalazłam sama.

Mój mąż należy do tych co specjalistom nie da zarobić, wszystko przecież się naprawi , jedyny problem to taki, że samo się nie naprawi, a on.... to teraz koniecznie, czy wszystko muszę sam, doba ma tylko 24 godz , ale zadzwonić po fachowca nie pozwala. Fakt- jest bardzo pracowity i obeznany z techniką, niestety nie jest w stanie znać się na wszystkim, dlatego często kiedy już coś naprawi to niekoniecznie ja jestem zadowolona:
- A ty byś chciała, żeby wszystko było idealne.
Taka wredna żona mu się trafiła :))))

Ma też fantastyczny patent na kapiące krany, tak długo przymierza się do wymiany uszczelki aż woda przestaje kapać a leci ciurkiem, wtedy stwierdza, że tego już się nie da naprawić i wymienia całą baterię.

Ciekawe co o nas mówią nasi mężowie, tak bym chciała poczytać :)))


niedziela, 10 maja 2009

Pożegnanie

Wczoraj, przy ślicznej pogodzie, pożegnaliśmy na zawsze naszego znajomego. Od dawna wiedzieliśmy, że przegrywa z chorobą, on też to dobrze wiedział. Tylko dwa lata starszy od mego męża, nie był nawet bliskim znajomym, ale lubiliśmy go wraz z jego dziwactwami. W ostatnich latach częściej nas odwiedzał, a od operacji ubiegłej jesieni, bardzo się z mężem zbliżyli. Jakiś miesiąc przed śmiercią odsunął się od rodziny i kolegów, jedynie memu mężowi udawało się z nim skontaktować. Nie chciał pomocy, choć sam nie dawał sobie rady. Baliśmy, że odejdzie w samotności, a jednocześnie nie wiedzieliśmy jak mu pomóc nie ingerując w jego prywatność. Jego siostrze udało się to w ostatnim momencie.

To był dobry człowiek, podśmiewaliśmy się czasami z jego skarpetek nie do pary, niedopranych spodni, braku czasu na rozrywki, urlopów spędzonych na ' robotach u Niemca' i potwornego skąpstwa. Jadł byle co, ubierał sie byle jak, nie miał żony, dzieci, ale kochał samochody i motocykle. Dziwna to była miłość, bo ich wcale nie kupował, jeździł tym co się trafiło, wiedział natomiast o nich wszystko, nie tylko o silnikach, ale o każdej śrubce, podkładce, o historii ich powstawania. Potrafił opowiadać godzinami. Nawet Rafał słuchał z zainteresowaniem, sprawdzał potem te rewelacje i okazywały się prawdą.

Tadeusz, takim właśnie pozostaniesz w naszej pamięci, cichy i niepozorny, a już nam Ciebie brakuje, nie tylko nam, bo żegnało Cię dużo kolegów ze szkoły i uczelni.

czwartek, 7 maja 2009

Czasami frywolę

Jak wiele osób, które spotkały się z Renulkiem i jej pięknymi koronkami, zostałam zarażonych tą manią. Ile nici zmarnowałam, ile godzin spędziłam na supłaniu zanim mogłam moje plątaniny uznać za frywolitkę, tylko ja wiem :)))) Dość szybko udało mi się załapać 'flipa ', jak się robi kółeczko, łańcuszek i jak łączyć poszczególne elementy, sposób na dowiązywanie nici i koraliki odkryłam sama, też już w pierwszych dniach moich prób. Wzory graficzne nie były problemem. Oczywiście wiele zawdzięczam moim nauczycielkom, bo osiągnęłam to jednak po kilku godzinach nauki w realu. Ciągle jednak miałam przed oczami frywolitki Renulka i moje wcale nie były do nich podobne :)))
Ze łzami w oczach odkładałam czółenka w niedostępne miejsca, przyrzekałam sobie , że już nie wezmę ich do ręki, aby po pewnym czasie złamać przyrzeczenie. Takie podchody trwały ze dwa lata, dziś jednak swoich supełków nie wstydzę się pokazać innym, choć do mistrzostwa to im jeszcze sporo brakuje.

Na początku najbardziej dopingują do pracy małe formy, bo szybko jest widoczny efekt, zaczynałam od gwiazdek, aniołków, zakładek.... w końcu przyszedł czas na coś poważniejszego. Nie lubię małych serwetek, żadnych- haftowanych, koronkowych- pewnie dlatego, że towarzyszyły mi od zawsze. W moim domu było tego dużo, po teściowej też oddziedziczyłam spory zapas. Musiałam poszukać czegoś większego .Wpadł mi w ręce wzorek na obrus łączony, frywolitka z tkaniną w pięknym ciemnoniebieskim kolorze, który niestety nie pasuje mi do żadnego pomieszczenia. Wzór jest rozpisany na igłę, ale próby czółenkami wypadły pomyślnie, niestety mam problem z kolorem. Wierzę, że kiedyś uda mi się dopasować nitki do tkaniny i wymarzony obrus powstanie.

Tak wygląda prototyp wykonany Aidą 20, na pięknym, piaskowym lnie perłowym, żaden odcień Aidy nie pasuje do tej tkaniny, wielka szkoda :(((( kiedyś muszę trafić na coś odpowiedniego.

Jedną frywolitką, z której jestem zadowolona ( bo skończona i wykorzystana zgodnie z przeznaczeniem) to podwiązka na studniówkę mojej siostrzenicy. Robiłam ją z Floretty 20 , wg. własnego wyobrażenia wykorzystując motywy z różnych znanych mi już drobiazgów. Dziś pewnie wyglądałaby inaczej, teraz wiem kiedy frywolitka jest bardziej miękka, rozciągająca się, a kiedy zwarta, to daje tyle możliwości............ co by tu teraz ........ :)))

wtorek, 5 maja 2009

Maj i matura




W tym roku zdaję maturę po raz pierwszy...... jako matka. Jestem na granicy życia i śmierci ;) czy ja też tak podchodziłam do swojej matury ??? nie pamiętam, pamiętam jedynie problem z długopisem. Kupiłam nowy, wzięłam też stary i oba odmówiły posłuszeństwa na jęz. polskim. Pani prof. Stojak ( rusycystka) pożyczyła mi swój,
chiński, wtedy to był jak merc wśród długopisów i też zawiódł. Pracę napisałam przerywającymi wkładami w kilku kolorach, jak kura pazurem, a wtedy zwracano uwagę na estetykę. Rafałowi zapakowałam całą kieszeń długopisów, ale on i tak pisze jak kura pazurem, jednak Waterman od babci nie zawiódł, żeby jeszcze okazał się szczęśliwy.

Prosiłam, żeby sprawdził z arkuszami z internetu, odpowiedział, że nie ma zamiaru denerwować się przez dwa miesiące jeśli coś będzie nie tak, wystarczy w dniu otrzymania wyników. Może to dobry sposób, ale ja bym tak nie potrafiła.... luzik, mamo, luzik, to tylko polski, wystarczy 30% - słyszę już od paru tygodni.

W niedzielę wieczorem podejrzałam jego rozmowę z kolegą na gg, na pytanie coś powtarzałeś padła odpowiedź:
- Ciągle powtarzam- będzie dobrze, będzie dobrze....

Dziś angielski, ponoć jeszcze większy luzik niż na polskim, wiem, że Rafał jako jedyny w grupie z rozszerzonym angielskim ma 6, ale to jeszcze bardziej zobowiązuje.
W piątek 8 maja prezentacja z jęz. polskiego, ciągle niedokończona...... wypowiedź ustna to najsłabsza strona mego syna, ale .... luzik, mamo, luzik....

Potem 13 i 14 maj- matematyka i fizyka zakres rozszerzony- kiedy czytam o niekompetentnych nauczycielach, źle przygotowanym programie to włos mi się jeży, albo mój syn jest wyjątkowo pojętny albo ma wspaniałych nauczycieli. Rzeczywiście, w poprzednich latach wiele weekendów spędził nad zadaniami, a raczej zadankami, jak mawiał, rozwiązywał po 150-200, ale żadnych zarwanych nocy, żadnych korepetycji. Wszyscy w koło płacą za dodatkowe lekcje, może zrobiliśmy błąd polegając na zapewnieniach Rafała, że da radę sam? Teraz pozostało mi już tylko czekać na wyniki, bo od synka na moje - no i jak - słyszę:
- Teraz to już problem egzaminatorów, ja swoje zrobiłem.


W ogrodzie susza, po ubiegłorocznych dewastacjach w trakcie remontu, chcieliśmy dosiać trawę, żeby choć przy stole było trochę zieleni, ale czekamy na deszcz. Kwitną sasanki, niezapominajki, pigwowce, jabłonie i wiśnie, lada moment rozkwitną konwalie. Spotkałam też naszego miłego lokatora, przetrwał kolejną zimę, oto on :)))



W robótkach chwilowy zastój, zrobiłam co prawda serduszkowe niespodzianki, muszą jednak poczekać na publiczny występ ;) powinnam przygotować kartkę komunijną i maturalną, ale to jutro, a obrus ....... leży i czeka biedaczysko, choć niedługo minie dwa lata kiedy go zaczęłam, taki wstyd ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...