piątek, 31 grudnia 2010

Zamienił stryjek...


    Od razu wyjaśniam, to nie ja jestem tym stryjkiem ;)

    Dawno temu  obiecałam Beacie podusię, potem ustaliłyśmy, że będą dwie i pachnące serduszko. W zamian Beata zaproponowała mi kilka konkretów i niespodziankę. Oczywiście wybrałam niespodziankę. Do wymiany doszło parę miesięcy później,  przed świętami. Już wielkość przesyłki mnie zaskoczyła, a zawartość wprawiła w osłupienie. Zostałam właścicielką tych poduch-bez kota ;) i serwety. A tak prezentują się na mojej kanapie.



    W czasie tegorocznych świąt wylegiwałam się na poduchach, objadając się różnymi smakołykami, czytając, oglądając telewizję, rozmawiając z najbliższymi. Nawet mój mąż był zadowolony (on jest bardzo sceptyczny wobec wszelkich robótek) i zaanektował jedną poduchę, a to  powinno być najwyższym stopniem uznania.

Co  ja wysłałam Beacie ? no też dwie poduchy  :)))))



    Czy wymiana była sprawiedliwa ? ja jestem z niej nadzwyczaj zadowolona :) Sztuki się zgadzają, a wielkość .... 


Beata, sprawiłaś mi ogromną niespodziankę, dziękuję !!!

    Prawie dwa miesiące temu Magda się chwaliła przesyłką od Hilmy, ileż tam pięknych rzeczy było, ile pożytecznych i ciekawych. Jedną z tych rzeczy obdarowała mnie Magda. Długo szukałam odpowiedniego miejsca, żeby to wyeksponować, ale na ścianie nie prezentowało się dobrze, chyba wielkość i kształt nie pasowały. Zdecydowałam, że tymczasowo i na wyjątkowe okazje będę kładła to na stole. 


 i zbliżenie- specjalnie dla patchworkujących;)


    Szczodre Dni to taki trochę magiczny czas, a w tym roku, kiedy śniegu dużo, jeszcze bardziej odczuwa się tę niesamowitą atmosferę. Cieplutkie patchworki, świece, lampki na choince i pachnące pierniki.... to mój czas, na odpoczynek, na robótki, na spotkania ze znajomymi. Zazwyczaj wszystko sama muszę przygotować na święta, a w ich trakcie jestem zabieganą gospodynią. Nie lubię świąt, ale ten poświąteczny czas, kiedy jeszcze spiżarnia pełna, kiedy nic nie muszę- uwielbiam ;)



czwartek, 30 grudnia 2010

Poświątecznie


    Święta spędziłam rodzinnie, bez komputera, tak obiecałam, sobie przede wszystkim. Trochę jednak za wcześnie tę obietnicę złożyłam i trochę nierozsądnie, przy świadkach ;). Nie zdążyłam wysłać elektronicznych życzeń tym, którym chciałam, ani podziękować za otrzymane. Przyznaję, że odrobinę podglądałam blogi, kiedy moi panowie odśnieżali, ale w święta padało niewiele. Teraz za to nas zasypuje, chyba rekordowo śnieżna zima będzie.

    Tuż przed świętami przygotowałam jeszcze kilka kartek, takich bardziej osobistych, oto one. 

    
    W środku tej przeplatanki gwiazdka wyhaftowana ściegiem z Rodos (Rhodes Stitch), trochę udoskonaliłam oryginalny motyw, żeby był większy.


    Po raz pierwszy chyba wykorzystałam gotowe passe partout, ale nie potrafię sama tak ładnie wyciąć owalu.


    Kartki haftowane moimi farbowanymi nitkami, motywy hardangerowe. Od dawna miałam na nie ochotę, napatrzywszy się wcześniej na kartki  Miranki i Marty, ta druga nie chwali się nimi publicznie, ale je ja widziałam ;).

Dwie pierwsze kartki leżą na czymś szczególnym, ale o tym napiszę jutro.....


niedziela, 12 grudnia 2010

Dorabiałam


    Bombki we frywolitkowych ubrankach szybko znalazły nowych właścicieli, a nawet poproszono mnie o dorobienie kilku. Niestety nie było już tych winnoczerwonych, więc kupiłam ciemnoniebieskie. Wzór nr1 pochodzi z chińskiej czy japońskiej gazetki, trochę przerobiony, ale wcześniej tak ubraną bombkę wypatrzyłam u Renulka. Druga taka sama jak ostatnia z pierwszej partii ;)


     Dorobiłam też trochę kartek świątecznych wg. sprawdzonych szablonów. 


     Zmieniłam jedynie format białych z fałszywym embossingiem, dodałam do nich trochę złota i srebra.


    To był powód przerwy w haftowaniu SALowej choinki, teraz - już skończona i wyprana- czeka na ostateczną formę.  
 
    W tym roku moje świąteczne ozdoby cieszyły się wielkim powodzeniem, jestem tym miło zaskoczona. Teraz pozostało  niewiele czasu na przygotowanie kartek na własne potrzeby.W przyszły roku bożonarodzeniowy sezon chyba rzeczywiście trzeba zacząć w lipcu, jak sugeruje Jolcia, bo niektórzy już zapisali się w kolejkę ;)

czwartek, 9 grudnia 2010

Nie powinnam była -SAL 2010


    Zaproszenie dostałam bardzo dawno, ale trzeźwo oceniając sytuację nie miałam zamiaru w tym roku angażować się w tę sympatyczną zabawę. Niestety w pewnym momencie opuścił mnie rozsądek i pod wpływem pewnej gazetki,  świeżo ufarbowanych nitek i małego eksperymentu, wytypowałam dwa wzory i powiedziałam  tak.

    Pomysł pierwszy z przyczyn zaopatrzeniowych nie dał się zrealizować, nadal jest na etapie pomysłu, choć zakupy wstępne poczyniłam.
    Pomysł drugi też się opóźnił i też z tych samych przyczyn- to był znak, żeby  nie zaczynać nic nowego przez świętami, ale już przecież wisiałam na blogu SALowym jako uczestnik.
    
    Jakby tego było mało to okazało się, że nie zrozumiałam regulaminu SALu 2010, nie zrozumiałam, bo go nie czytałam. Krzyżyki musiały być, a ja planowałam tylko hardangerowe ściegi, na szczęście projekt nr2 miał kilka wersji, z xxx również.

    Więcej w tym wszystkim było myślenia, kombinowania, zakupów itp. niż haftowania, te zajęły mi dotąd tylko 3 dni, a raczej wieczory.

    Z tych materiałów powstaje Christmas Tree Lane- L143  Emie Bishop.

    
    Z farbowanych nitek wykonałam prototyp, miało ich powstać więcej, ale w tym roku już nie zdążę, za to pewne elementy wzoru wykorzystam do innych celów. Prototyp okazał się być sporych rozmiarów, dlatego wymyśliłam haftowanie na lnie obrazkowym 35 ct, bo to była najdrobniejsza znana mi tkanina nadająca się do tego haftu. Zmieniłam też kolory mulin DMC, aby bardziej pasowały do moich farbowanych nici perłowych- to te w środku, pomiędzy nitkami DMC na zdjęciu.

Wczoraj mój SAL wyglądał tak


    Dziś ma już trochę ażurów. Z nimi nie mam problemów, tak jak i z xxx, natomiast ściegi płaskie łatwe nie były. Nie bardzo widziałam gdzie należy wkłuć igłę, ale dałam radę. Haftuję nićmi perłowymi DMC # 8 i #12 w kolorze ecru lub 712. 

czwartek, 2 grudnia 2010

To białe jest wszędzie


    Podstępnie zaatakowało w poniedziałek, w ciągu dnia zasypało wszystko może 30 cm warstwą. Trudno się chodzi, a jeździ pewnie jeszcze gorzej. Wczoraj ścisnął mróz. Tak jak nagle, z dnia na dzień, w sierpniu skończyło się upalne lato, tak teraz nagle zaatakowała zima. Takie są prawa natury i trudno z nimi walczyć. Drogowcy walczą z miernym skutkiem, a dziennikarze podgrzewają atmosferę. Kiedy przeczytałam w lokalnej gazecie, że pługi wyjechały za późno, bo dopiero w dzień, a powinny w nocy zacząć odśnieżać, to mną wstrząsnęło. W nocy nie było jeszcze śniegu, to co mieli odśnieżać ?  Za mało pługów, a  kogo stać na zakup i utrzymanie sprzętu przez cały rok, który pracuje zazwyczaj tylko przez parę tygodni ? Nie da się w trakcie śnieżyć i mrozów utrzymać czarnych ulic, to jest niemożliwe, ale możliwe jest myślenie. Czasami ręce opadają jak się widzi odśnieżony chodnik do krawężnika ze śnieżną zaspą w miejscu przejścia przez ulicę. Myśleć powinni wszyscy: drogowcy, kierowcy i piesi- to mówię ja, piesza, która też odśnieża, łopatą i tylko kawałek chodnika, i tylko czasami, bo zazwyczaj robią to moi panowie. Kiedy jednak pada cały dzień, a oni są w szkole i pracy to ktoś musi. 

    Pada i wieje nadal,  więc białe panoszy się wszędzie, wystarczy otworzyć drzwi, a wciska się do domu. Nawciskało mi się takie;)


    W ilościach dużo większych, ale bloga nie pozwolę białemu zasypać :)))
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...