wtorek, 2 marca 2010

W poszukiwaniu wiosny

Pozazdrościłam Jolci i Ani wiosennej zieleniny i udałam się na jej poszukiwania w swoim ogrodzie, musiałam przedrzeć się przez ogromne śnieżne zaspy. Mamy sporo do odśnieżania i gdzieś to białe, zimne i mokre trzeba gromadzić, najwięcej  zalega obok ciągów komunikacyjnych, dalej, pod płotem jest już go znacznie mniej, chyba że sąsiad dobrodusznie się nim podzieli zasypując nasze winogrona i jałowce  wrrrr....
To zdjęcia ogrodu dwa tygodnie temu, dziś śniegu jest już znacznie mniej, ale wygląda dużo gorzej- brudny, twardy. 


 W tym roku będą spore zniszczenia, bukszpanowy żywopłot pod domem już jest połamany, w części to robota męża, zasypał go śniegiem ze ścieżek, a resztę dopełnił śnieg, który zsunął się z dachu, nowego dachu. W poprzednich latach nie było problemu, bukszpany rosły uszkadzane tylko przez męża:(  Jakoś trudno mu połączyć przyczynę ze skutkiem. W żaden sposób nie pojmuje, że pod  śniegiem znajdują się krzewy, chodzi po nich, depcze, uszkadza łopatą, a potem, na wiosnę stwierdza:
- Co z ciebie za gospodyni, że nic ci nie rośnie. 
Tulipany i irysy też mi co roku tratuje, jak więc mają zakwitnąć ? choć rosną z dala od ścieżek  zawsze musi tam wleźć :( W tym roku jakoś mam to w głębokim poważaniu, już sił mi nie starcza na walkę z mężem, zimą, mszycami  i letnią suszą, będzie co będzie, może pustynia i mrowiska, bo to ma się tu najlepiej, tylko tych starych krzaków żal...

Czarna kotka została przeze mnie częściowo przysposobiona, częściowo, bo jak to kot, a do tego czarny ;) chodzi własnymi ścieżkami. Ogon straciła w dzieciństwie. Jestem jedyną osobą w okolicy, której udaje się podejść do niej na kilka kroków. Intuicyjnie wyczuwa kiedy zmywam i siada na schodach pod oknem, mam zlew przy tym oknie. Lubimy się, szanujemy i rozumiemy, schodzimy sobie z drogi kiedy trzeba.... tzn. ja jej schodzę kiedy ona ma małe, bo się rzuca z pazurami, nawet na mnie ! jakby pumą była, a nie małą kocicą. Odkąd pomieszkuje u nas w budynkach gospodarczych, nie widziałam myszy, ale stara już jest i może pewnego dnia nie pojawić się na moich schodach.

Miało być o wiośnie, znalazłam pierwsze jej oznaki, przebiśniegi już są !!! malutkie, ale wystarczy im kilka dni i rozkwitną, niestety krokusy nadal pod zaspami, trochę im pomagam rozrzucając te sterty. Okropnie twardy i ciężki teraz śnieg, zlodowaciały.  


Frywolitkowy wianuszek powstaje w wielkim bólu i trudzie, większość elementów już mam, ale wyobraźni nie wystarcza, żeby je połączyć w całość, czekam na obiecany przez męża szkielet z drutu, może wtedy coś ruszy. Męczę się też ze sznureczkami, myślałam, że to będzie łatwizna i spotkała mnie przykra niespodzianka, nie radzę sobie z rozkręcającą się nitką. Rozwarstwia mi się ta z kłębka tak bardzo, że co kilka supełków muszę ja prostować, skręcać, obracać, a tym samym przerywać robotę. Na pocieszenie zrobiłam sobie kilka notesików w zupełnie innym stylu- glamour - kamienie, jedwabie, atłasy, żakardy... w większości sztuczne, ale co tam ;)

                                                            I jeden dżinsowy :)  
                                                                                                             
Notesy z tych większych na karteczki o wymiarach 51 x 76 .

13 komentarzy:

  1. Krzysiu, roślinki moje też biedne na ogródku, ale zarazy cebulice i przebiśniegi lezą do góry przez śnieg. Namnożyło mi się juk, na jesieni zostały w ogródku, chociaż przekazałam innym, że mogą sobie zabrać. Najstarsza roślina pięknie wytrzymała, młodsze mają położone liście - albo przemarzły, albo odbiją. Czekam na tulipany. Tym bardziej niecierpliwie bo po raz pierwszy w zyciu je sadziłam.
    Mój też udeptuje swoje dróżki na spółkę z psem, ale przestałam się przejmować, sadzam w inne miejsca.
    Notesy dżinsowe - marzenie!!!! Piękne!!!! Reszta też udana, ale te mi najbardziej przypadły do gustu, więc się pozachwycam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Krzysiu ja ogrodu nie mam wiec szukam wiosny na moich patchworkach ;-) , notesy są na prawdę pomysłowe brawo :-))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. mąż jak wąż,nic nie poradzisz...zawsze i tak zrobi po swojemu...taki ich urok:))notesy bajeczne,wpatrując się w nie,nie mogłam się zdecydować,który ładniejszy...ja wiosny szukam w otoczeniu,jeszcze nie udało mi się jej dostrzec,chyba że zaliczę promyki słońca,które od czasu do czasu przebijają się przez chmurzyska:))pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Krzysiu! Mam pomysł na męża, a ściślej na jego poskromienie. Jest takie sprytne urządzenie o nazwie elektryczny pastuch. Na krowy działa, to i na mężów pewnie też. Popieści prądem i chłop sam się zreformuje.
    U mnie przebiśniegi jeszcze nie przebiły śniegu ;-)
    A notesy - cóż tu mówić - cudne są i tyle :-))

    OdpowiedzUsuń
  5. Na ochronę ogrodu od męża sposobu nie mam, bo ... nie mam ogrodu, he, he, he....;))))
    A notesiki Krzysi to malutkie cudeńka, miałam okazję pogłaskać i ponapawać się osobiście, doskonałe są!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. no no pięknie Ci te żakardowe wyszły i jakie eleganckie no i te koraliki jak ulał pasują :)
    wiosny w ogródku zazdroszczę i chyba wpadnę żeby ją pomacać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety na mego męża pastuch nie działa, bo on...... elektryk, u nas wszyscy w rodzinie robią w prądzie :))))
    Z przerażeniem stwierdzam, że mąż z wiekiem coraz bardziej upodabnia się do mego dziadka, który miał b.trudny charakter i był niereformowalny :( Jedyny sposób to nie zwracać uwagi na jego dziwactwa, zachować spokój i mieć kawałek swego świata, gdzie mąż nie ma wstępu.
    Jeśli to prawda, że każdy dostaje od życia i ludzi to co sam daje innym to kiedyś wezmę na nim odwet, wierzę, że nadejdzie taki dzień :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedna Krzysia zasypana śniegiem! :))) Przesyłam kilka promyków, żeby roztopiły do cna te śnieżne zaspy!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki za poszukiwania wiosny, ja już prawie straciłam nadzieję po dzisiejszym odśnieżaniu samochodu...

    Notesiki cudne:)

    OdpowiedzUsuń
  10. piękny blog prowadzisz,
    niestety na mężów siły nie ma, zawsze wlezą tam gdzie coś posadzone, ewentualnie w brudnych butach na świeżo umytą podłogę ;)
    ale na mszyce mam sprawdzony sposób: najsłabsze mleko wymieszane 1:1 z wodą i tym spryskiwać kilka dni z rzędu, a potem czysta wodą(bo zacieki się robią). I po mszycach przez cały sezon nie ma śladu

    OdpowiedzUsuń
  11. NO! W końcu mam dowód, że Wiosna idzie! :) Notesy bardzo fajne. Wszystkie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję za promyczki i wyrazy współczucia ;)
    Anonimowy, kim jesteś ? Sposób na mszyce wykorzystam - dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bonjour.

    Amitié.
    Bernadette

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...