Pozazdrościłam Jolci i Ani wiosennej zieleniny i udałam się na jej poszukiwania w swoim ogrodzie, musiałam przedrzeć się przez ogromne śnieżne zaspy. Mamy sporo do odśnieżania i gdzieś to białe, zimne i mokre trzeba gromadzić, najwięcej zalega obok ciągów komunikacyjnych, dalej, pod płotem jest już go znacznie mniej, chyba że sąsiad dobrodusznie się nim podzieli zasypując nasze winogrona i jałowce wrrrr....
To zdjęcia ogrodu dwa tygodnie temu, dziś śniegu jest już znacznie mniej, ale wygląda dużo gorzej- brudny, twardy.
W tym roku będą spore zniszczenia, bukszpanowy żywopłot pod domem już jest połamany, w części to robota męża, zasypał go śniegiem ze ścieżek, a resztę dopełnił śnieg, który zsunął się z dachu, nowego dachu. W poprzednich latach nie było problemu, bukszpany rosły uszkadzane tylko przez męża:( Jakoś trudno mu połączyć przyczynę ze skutkiem. W żaden sposób nie pojmuje, że pod śniegiem znajdują się krzewy, chodzi po nich, depcze, uszkadza łopatą, a potem, na wiosnę stwierdza:
- Co z ciebie za gospodyni, że nic ci nie rośnie.
Tulipany i irysy też mi co roku tratuje, jak więc mają zakwitnąć ? choć rosną z dala od ścieżek zawsze musi tam wleźć :( W tym roku jakoś mam to w głębokim poważaniu, już sił mi nie starcza na walkę z mężem, zimą, mszycami i letnią suszą, będzie co będzie, może pustynia i mrowiska, bo to ma się tu najlepiej, tylko tych starych krzaków żal...
Miało być o wiośnie, znalazłam pierwsze jej oznaki, przebiśniegi już są !!! malutkie, ale wystarczy im kilka dni i rozkwitną, niestety krokusy nadal pod zaspami, trochę im pomagam rozrzucając te sterty. Okropnie twardy i ciężki teraz śnieg, zlodowaciały.
Frywolitkowy wianuszek powstaje w wielkim bólu i trudzie, większość elementów już mam, ale wyobraźni nie wystarcza, żeby je połączyć w całość, czekam na obiecany przez męża szkielet z drutu, może wtedy coś ruszy. Męczę się też ze sznureczkami, myślałam, że to będzie łatwizna i spotkała mnie przykra niespodzianka, nie radzę sobie z rozkręcającą się nitką. Rozwarstwia mi się ta z kłębka tak bardzo, że co kilka supełków muszę ja prostować, skręcać, obracać, a tym samym przerywać robotę. Na pocieszenie zrobiłam sobie kilka notesików w zupełnie innym stylu- glamour - kamienie, jedwabie, atłasy, żakardy... w większości sztuczne, ale co tam ;)
I jeden dżinsowy :)
Notesy z tych większych na karteczki o wymiarach 51 x 76 .
Krzysiu, roślinki moje też biedne na ogródku, ale zarazy cebulice i przebiśniegi lezą do góry przez śnieg. Namnożyło mi się juk, na jesieni zostały w ogródku, chociaż przekazałam innym, że mogą sobie zabrać. Najstarsza roślina pięknie wytrzymała, młodsze mają położone liście - albo przemarzły, albo odbiją. Czekam na tulipany. Tym bardziej niecierpliwie bo po raz pierwszy w zyciu je sadziłam.
OdpowiedzUsuńMój też udeptuje swoje dróżki na spółkę z psem, ale przestałam się przejmować, sadzam w inne miejsca.
Notesy dżinsowe - marzenie!!!! Piękne!!!! Reszta też udana, ale te mi najbardziej przypadły do gustu, więc się pozachwycam!
Krzysiu ja ogrodu nie mam wiec szukam wiosny na moich patchworkach ;-) , notesy są na prawdę pomysłowe brawo :-))))))))))
OdpowiedzUsuńmąż jak wąż,nic nie poradzisz...zawsze i tak zrobi po swojemu...taki ich urok:))notesy bajeczne,wpatrując się w nie,nie mogłam się zdecydować,który ładniejszy...ja wiosny szukam w otoczeniu,jeszcze nie udało mi się jej dostrzec,chyba że zaliczę promyki słońca,które od czasu do czasu przebijają się przez chmurzyska:))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKrzysiu! Mam pomysł na męża, a ściślej na jego poskromienie. Jest takie sprytne urządzenie o nazwie elektryczny pastuch. Na krowy działa, to i na mężów pewnie też. Popieści prądem i chłop sam się zreformuje.
OdpowiedzUsuńU mnie przebiśniegi jeszcze nie przebiły śniegu ;-)
A notesy - cóż tu mówić - cudne są i tyle :-))
Na ochronę ogrodu od męża sposobu nie mam, bo ... nie mam ogrodu, he, he, he....;))))
OdpowiedzUsuńA notesiki Krzysi to malutkie cudeńka, miałam okazję pogłaskać i ponapawać się osobiście, doskonałe są!!!!
no no pięknie Ci te żakardowe wyszły i jakie eleganckie no i te koraliki jak ulał pasują :)
OdpowiedzUsuńwiosny w ogródku zazdroszczę i chyba wpadnę żeby ją pomacać :)
Niestety na mego męża pastuch nie działa, bo on...... elektryk, u nas wszyscy w rodzinie robią w prądzie :))))
OdpowiedzUsuńZ przerażeniem stwierdzam, że mąż z wiekiem coraz bardziej upodabnia się do mego dziadka, który miał b.trudny charakter i był niereformowalny :( Jedyny sposób to nie zwracać uwagi na jego dziwactwa, zachować spokój i mieć kawałek swego świata, gdzie mąż nie ma wstępu.
Jeśli to prawda, że każdy dostaje od życia i ludzi to co sam daje innym to kiedyś wezmę na nim odwet, wierzę, że nadejdzie taki dzień :)))
Biedna Krzysia zasypana śniegiem! :))) Przesyłam kilka promyków, żeby roztopiły do cna te śnieżne zaspy!
OdpowiedzUsuńDzięki za poszukiwania wiosny, ja już prawie straciłam nadzieję po dzisiejszym odśnieżaniu samochodu...
OdpowiedzUsuńNotesiki cudne:)
piękny blog prowadzisz,
OdpowiedzUsuńniestety na mężów siły nie ma, zawsze wlezą tam gdzie coś posadzone, ewentualnie w brudnych butach na świeżo umytą podłogę ;)
ale na mszyce mam sprawdzony sposób: najsłabsze mleko wymieszane 1:1 z wodą i tym spryskiwać kilka dni z rzędu, a potem czysta wodą(bo zacieki się robią). I po mszycach przez cały sezon nie ma śladu
NO! W końcu mam dowód, że Wiosna idzie! :) Notesy bardzo fajne. Wszystkie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za promyczki i wyrazy współczucia ;)
OdpowiedzUsuńAnonimowy, kim jesteś ? Sposób na mszyce wykorzystam - dzięki :)
Bonjour.
OdpowiedzUsuńAmitié.
Bernadette