Tegoroczne lato ucieka mi jakby zapierniczało na podtlenku azotu, nie wiem kiedy i jak minęło, bo prawie minęło.
Niewiele się wydarzyło w moim robótkowym świecie. Pogoda sprzyjała plażowaniu, ale ja na plaży nie byłam, tylko raz czy dwa posiedziałam nad jeziorem. Miałam za to dodatkowe zajęcia w kuchni przy tym upale :( .
Przyjechał do nas pewien gość, niechciany, niezapraszany, nawet delikatnie mu odradzaliśmy wizytę, ale on na na subtelnościach się nie wyznaje. On swoją obecnością przecież nas zaszczycił :((((( Łaskawie pozwalał się obsługiwać, opowiadał niestworzone rzeczy, jak mały chłopiec, jaki to z niego sportowiec, światowiec, bywalec, fachowiec i jak pomaga mężowi, a w rzeczywistości narobił tylko szkód. Wtrącał się do rozmów z klientami, a nawet próbował uczestniczyć w naszych rozmowach telefonicznych. Mężowi udało się skrócić jego pobyt do tygodnia, bo gość planował spędzić dwa, a jeszcze żałował, że nie zabrał dorosłego syna. Mężowi zależy na dobrych układach z tym człowiekiem, ale za rok chyba bardziej stanowczo odmówi. Ten pan już kiedyś u nas bywał, widocznie jednak mój mąż ma krótką pamięć ;)
Gotowałam też cioci, starsza osoba nie radziła sobie w czasie upałów, a siostrzenica męża, z której rodziną ciocia mieszka, wyjechała na dłuższe wakacje. Maciej z Rafałem dzielnie wozili cioci obiady i chyba im to się nawet opłaciło ;).
Trochę strachu napędził mi Maciejek, na obozie złapał dwa kleszcze i zapalenie gardła, kiedy pojechaliśmy go odwiedzić nie obyło się bez wizyty na pogotowiu i antybiotyku. Po powrocie potwornie go wysypało, lekarz stwierdził uczulenie, potem była nagła dwudniowa gorączka i ból mięśni, a na koniec zaczęła schodzić mu skóra z dłoni. Szkarlatynę i boreliozę badania na szczęście wykluczyły, choć ta druga może się jeszcze objawić. To był chyba zbieg okoliczności, uczulenie albo po antybiotyku, albo po testowaniu nowiutkiej, sztucznej murawy na szkolnym boisku. Testował z kolegami nie tylko grając w piłkę, wytarzali się w niej ponoć dokładnie, a było to tuż po jej położeniu, nawet deszcz jej jeszcze nie obmył. Podwyższona temperatura to prawdopodobnie wynik nasłonecznienia i przegrzania, a schodząca skóra to efekt długiego przebywania w rękawiczkach lateksowych w upale. W międzyczasie Maciek zaliczył kurs ratownictwa medycznego z OSP. Nadal się boję żeby żadne choróbsko nie wylazło, bo nigdy nie miał reakcji alergicznych, na żadne leki czy rękawiczki.

W tym roku Maciek był na obozie w Rydzewie, gdzie łączą sie ze sobą dwa jeziora Niegocin i Jagodne, piękne miejsce. Miejscowość przystosowała się do napływu turystów, jest gdzie zjeść, zanocować, pospacerować, popływać.... blisko do Giżycka. Tylko ta tendencja do budowania się tuż na jeziorem i ogradzania aż do wody, co nie jest zgodne z prawem, ale kto u nas przejmuje się takimi drobnostkami :(((( Sporo bywamy na jeziorami, wykorzystujemy wyjazdy służbowe męża do odwiedzania różnych miejsc na Mazurach i Suwalszczyźnie i wszędzie to samo, już nie domki letnie, a całoroczne rezydencje ogrodzone aż do jeziora, albo i trochę w głąb. Nawet nad Wigrami.
Widok z Rydzewa na Giżycko.
Coraz mniej już takich mazurskich dróg, znikają drzewa, bo są stare i stwarzają zagrożenie, rozumiem to, ale szkoda. Mieliśmy okazję znowu przejechać przez Bemowo Piskie, gdzie mąż po studiach trafił do wojska, rozległe poligony wojskowe, małe zaludnienie, ciekawe miejsca. Czasami jechaliśmy przez zielony tunel.