A teraz się chwalę ;)
Pewnego dnia, z miesiąc temu, przypadkiem trafiłam na blog Mgłisty Sen, byłam tam już kiedyś wcześniej, ale nie zapisałam adresu. Tym razem zajrzałam akurat tego dnia, kiedy autorka bloga serwowała coś o czym marzyłam od dawna. Pierwszy raz widziałam to we francuskich gazetkach robótkowych, potem niektórym udawało się to gdzieś tam zdobyć, a mnie zżerała zazdrość. Nie znałyśmy się, a chętnych przede mną było sporo, jednak napisałam maila i ..............tadammmm!!!
Jestem posiadaczką uroczych, drewnianych, wzorowanych na tych z francuskich gazetek klamerek do bielizny.
Niewiele potrzeba, żeby mnie uszczęśliwić :))))))
Klamerki sympatyczne, choć nie ukrywam, że mój wzrok bardziej przyciągnęło tło... serwetka... a zapach bzu, to prawie poczułam :)
OdpowiedzUsuńCudne cukierasy - chyba będę polować na te klamerki - są superaśne :-)
OdpowiedzUsuńMnie by ich było szkoda do bielizny używać (to takie prostackie zastosowanie mi się wydaje). Są naprawdę ładne, gustowne, o ile takie zwykłe rzeczy codziennego w sumie użytku można tak określić (oj, można).
OdpowiedzUsuńKlamerki mają ciekawą formę, jeszcze takich nie widziałam... jak to nie będziesz ich używać? Do frywolitkowych stringów w sam raz :D
OdpowiedzUsuńAleż ten bez pachnie! Mmmm...
Klamerki cudne zapraszam w moje skromne progi http://hogata-filcowe-cudenka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń