Może nie całkiem, może tylko jej rąbek, ale chyba wiem na czym polega supłanie frywolitek 3D- jak nazywają to niektórzy, albo techniki Ankars- taką nazwę nadali jej twórcy. Długo podziwiałam prace Maranty, kto ich nie zna;) czasami trafiało się na jeszcze innych wykonawców tych pięknych koronek podtrzymujących masę kamieni, bo tu raczej koraliki grają pierwsze skrzypce, frywolitka jest jakby w ich tle. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.
Udało mi się zrobić takiego motylka, owada raczej ;) projekt tego konkretnego mój własny, ale sam pomysł już nie. Bardzo skromny w porównaniu do oglądanych w sieci;)
Jeszcze dużo brakuje do doskonałości, nie powinno się pokazywać takich koślawców, ale jestem szczęśliwa, że w ogóle udało mi się go wysupłać. Koraliki trochę przypadkowe, niestety nie mam odpowiednich zapasów w domu.
A moje pierwsze próby wyglądały tak, tego to już na pewno nie powinnam pokazywać ;)))
Niedawno miałam okazję obejrzeć książkę Jekatieriny Stiepnoj, która jest chyba głównym twórcą tej techniki i okazuje się, że nie tak trudno zrozumieć. Wytłumaczyć innym też jest prosto. Dużo cięższe jest natomiast zastosowanie tej wiedzy w praktyce, cięższe dosłownie i w przenośni. Ilość i waga kamieni ma tu duże znaczenie, ale na to są sposoby ;)
Nie wiem czy kiedykolwiek zrobię coś większego tą techniką, jednak rozglądam się za kamykami, jak posiądę odpowiednią ich kolekcję to może jakaś bransoletka powstanie.Teraz muszę potrenować ściąganie kółek z niebotycznej ilości słupków.
Pokazuję to jeszcze z innego powodu, chciałabym lepiej poznać tajniki tej techniki, a u nas panuje jakby zmowa milczenia. Autorki Ankars mieszkają tuż, tuż... może udałoby by się nam nawiązać z nimi kontakt, żebyśmy mogły korzystać z ich wiedzy nie łamiąc prawa. Chciałabym kupić oryginalną wersję książki Riny Stiepnoj- " Pletienije w technikie Ankars", wiem że nie tylko ja mam takie marzenie.
Podejrzewam też, że nasze wielkie frywolki od dawna wiedzą jak to się robi ;))))
I jeszcze pytanie do bardziej doświadczonych w tej sztuce, czy Aida 20 nie jest za cienka do tak dużych kamieni? może 15 byłaby lepsza ? albo nawet 10 ?
Krzysiu - pewnie w Twojej ocenie motylek i pierwsze próby są skromne, ale mnie się bardzo podobają.
OdpowiedzUsuńPodziwiam prace Maranty (frywolitki z kamieniami), a Twoje jak najbardziej są też do pokazywania.
Ja mogę się swobodnie zachwycać, bo nawet w dalekiej perspektywie nie widzę siebie z takimi dokonaniami.
Pozdrawiam serdecznie
Umiesz Krzysiu rzucić "na kolana".Ja pierwsza klęczę i kwiczę z podziwu.Jesteś przezdolna-ale to już wiesz od dawna.Ciekawa jestem jak doszłaś do zgłębienia tych zawijasów,bo chyba nie metodą"na oko".Liczę na to,że uchylisz rąbka tajemnicy w tym temacie.Przesyłam pozdrowienia i buziaki.
OdpowiedzUsuńKrzysiu chcę abyś wiedziała że poprzedni post jest mój,nie zdążyłam jeszcze zarejestrować się na Google ,ale zaraz się tym zajmę.Jeszcze raz pozdrawiam.Anna.l
OdpowiedzUsuńKrzysiu, prac Maranty jeszcze nie widziałam, zaraz to muszę nadrobić, ale Twoje pierwsze próby bardzo mi się podobają, zresztą, chyba na spotkaniu coś tam mogłam już podziwiać:)
OdpowiedzUsuńDla mnie to czarna magia i nie wiem, czy dałoby się takie cosie na igle zrobić.
Krzysia! Ciekawe czym jeszcze zaskoczysz?
OdpowiedzUsuńNo... zresztą teraz już chyba niczym! Stać Cię na wszystko! Stać, w sensie - jak coś robisz - to na 100% a nawet więcej:)))
Krzysiu znowu coś nowego, motylek jak dla zielonej która nie robi frywolitki jest odlotowy, (w przenośni oczywiście :-D )idę i ja nadrobić zaległości nie widziałam wyrobów Maranty :-X
OdpowiedzUsuńślicznie Ci to wyszło! Mnie bardzo podoba się ta "próba" po lewej ;)
OdpowiedzUsuńSama przybieram się popróbować, ale to wygląda na wyższą szkołę jazdy... ;)
Krzysiu, próbki ślicznościowe!
OdpowiedzUsuńCo do autorstwa tej techniki to niewątpliwie prekursorką jest Jekaterina Stiepnaja. Jej naszyjniki są z całkiem cieniutkich nitek. Zatem zasuwaj z tą dwudziestką i nie marudź. ;)
Krzysiu, mistrzyni Ty moja, patrzę i podziwiam kolejne dowody rozwoju w pieknej sztuce frywolenia...
OdpowiedzUsuńSuper Ci wyszły te prace - i motyl i pierwsze próby godne zachwytu. Myślę, że rzeczywiście, tak jak mówi Ania, 20 jest dobra. Na 10 byłoby ciężej zamykać takie mega-kółka i mogłyby być trudniejsze do ułożenia. Czekam na kolejne cudeńka, może i ja się kiedyś skuszę ;-)
OdpowiedzUsuńAle efekt! Cieniowane niteczki i kamienie, i wychodzą takie cuda!!
OdpowiedzUsuńŁał, pierwszy raz widzę takie cuda! Oczarował mnie Twój motylek, cacko! Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPiękne prace. Zazdroszczę Tobie zrozumienia tej metody. Ja od tygodnia męczę się i nie mogę nadal pojąć jak to należy wykonać. Podziwiam prace maranty i wptrując się w jej prace cały czas próbuję zrobić coś podobnego, ale jak już wyżej pisałam, nie wiem co z czym połączyć. Książkę Stiepnoj posiadam w języku rosyjskim, ale gdzieś doczytałam że u niej koraliki są wszywane a nie wrabiane. Jeżeli mogłabyś się podzielić sposobem w jaki połączyłaś koraliki z frywolitką bardzo bym się ucieszyła.
OdpowiedzUsuńagata.handmade@gmail.com
Ja uważam, ze są bardzo dobre, mnie tam sie podobają.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, ze sama tez chętnie bym nabyła oryginał ksiązki.