To lepsze to ciepło w domu, jeszcze nie mamy ogrzewania, ale niektóre kaloryfery już wiszą, nowy piec też. Nowe rury wodno- kanalizacyjne są na swoim miejscu. Wystarczy wszystko połączyć w całość i mieć nadzieję, że zadziała. W niedzielę może już być ciepło w domu, może.... były takie dni kiedy mieliśmy + 6 st C w nocy. Nie chorujemy jednak, chyba się zahartowaliśmy. Jeszcze kilka następnych dni i będzie toaleta.
Niektórzy pytają dlaczego nie przenieśliśmy do bloku razem z chłopcami, trochę mętnie się tłumaczyłam, ale tu mogę napisać prawdę. Gdybyśmy przenieśli się do tego mieszkanka to remont potrwałby całe wieki, mężowi potrzebna jest odpowiednia motywacja aby przyśpieszył prace, a teraz taką ma :))) Ma dość zimna, utrudnionego dostępu do szafy, braku wody, biegania do lodówki na drugą stronę ulicy.... Ja też mam tego dość, czasami mam ochotę wyjść z domu i pójść przed siebie, na dworzec, pod most ;) ale wytrzymałam już 3 miesiące to dam radę jeszcze jeden, a potem nie powinno już być tak strasznie.
Ciągnie się to okropnie, ale my robimy wszystko, co damy radę, sami, po pracy, bo przecież trzeba zarobić na chleb i ten remont. Fachowców zatrudniamy do tego czego sami nie potrafimy lub nie możemy ze względów bezpieczeństwa czy wymogów producenta, jak choćby instalacja c.o. gaz, woda czy okna. Z oknami to jednak jedna wielka ściema była, bo aby zachować warunki gwarancji to montaż musi wykonać firma polecona przez producenta, a oni fuszerkę zrobili i trzeba było poprawiać, w sumie to kasę wzięli za asystowanie, a nie własną pracę i pomyślunek.
Piszę to bardziej dla siebie niż chcę się poużalać przed innymi, z natury optymistką jestem i za chwilkę zapomnę jak ciężko mi było, a tak siądę sobie kiedyś przy komputerze i poczytam, powspominam, pogłaszczę sama siebie po główce ;)
Niewiele robótkuję, tzn. staram się prawie co dzień zrobić choć parę ściegów, żeby się oderwać od rzeczywistości, ale chwalić się nie mam czym. Wróciłam do obrusa hardangerowego, skończyłam kolejne okrążenie i powoli zmierzam do najtrudniejszego, czyli koronkowego brzegu, ale jeszcze wiele wieczorów zejdzie zanim za ten brzeg się zabiorę. Zastanawiam się co pierwsze zostanie ukończone remont czy mój obrus i chyba haft ma większą szansę ;)
W domu nie dam rady teraz nic robić, bo zimno, a przenieść wszystkich moich skarbów też się nie da. Ileż ja tego dobra zgromadziłam [łapiesięzagłowę], nawet nie wiedziałam, że tyle tego wszystkiego mam, a ciągle potrzebuję więcej :))))
Kartki ślubne zrobione jeszcze kiedy cieplej było, sierpniowo-wrześniowe.
Ta wielowarstwowa, z sercem jak odwrotna aplikacja w patchworku ;)
a ta to dość popularna

z zagiętym rogiem.