poniedziałek, 12 lipca 2010

Czerwcowe wino


    Czerwiec w tym roku był wyjątkowo krótki, miałam robótkowe terminowe zobowiązania, a doszły jeszcze inne zajęcia. Pewności nie miałam czy zdążę, a kiedy coś obiecuję i nie mogę się z tym szybko uporać to nie jestem w stanie normalnie myśleć i pracować, jakbym nosiła wredne zwierzątko na karku, które nie dość, że mi ciąży to jeszcze chwyta łapami za szyję i dusi. Jednak się udało. Oba winne hafty skończyłam, wszystko inne też. Wyjątkowo trudno mi się haftowało półkrzyżyki, chyba jeszcze nigdy tak trudno. Z powodu kilku bardzo podobnych do siebie nitek i .....zbyt słabych okularów, czeka mnie wizyta u okulisty.


I złożone wirtualnie oba razem, niestety nie dane mi  było nacieszyć oczy takim widokiem, bratowa odbierała je pojedynczo jak tylko powstawały, ale kiedyś wyhaftuję je sobie.

     Bywały dni kiedy bardzo łzawiły mi oczy i nie dałam rady zrobić ani jednego ściegu. Wiem, że powinnam zmienić okulary, czekam tylko na przypływ środków. 
    Czerwcowe zmiany pogody upewniły mnie, że jestem meteopatką ! W sumie mało jest dni w roku kiedy mogłabym góry przenosić, upał oznacza senność i niemoc, w mroźne dni ja też jakbym zamarzała, przed burzą boli głowa, aż mi się robi ciemno przed oczami, w długie deszczowe dni łamie w kościach, a ciśnienie potrafi spaść do 110/65....Tylko temperatura ok. 20 st lub lekki mróz jest ok, a ile takich dni mamy w roku ? Niestety, moje przypadłości nie znajdują zrozumienia w rodzinie, a mi się wydaje, że czasami ostatkiem sił wykonuję proste czynności. 

    To ten upał tak na mnie działa, na co dzień, nawet przy niekorzystnych dla mnie warunkach pogodowych, zawsze noszę różowe okulary, a w dobrym towarzystwie zapominam o wszelkich dolegliwościach i już chyba się nie zmienię :)))) 

piątek, 9 lipca 2010

Z przyczyn niezależnych, a trochę z lenistwa


    Odzwyczaiłam się od internetu, bo znowu zostaliśmy pozbawieni dostępu, ale tym razem to wina męża, a kiedy już nas podłączono to okazało się, że potrzebuję takiej przerwy. Poranna kawa bez blogów, for, poczty....  to mi dobrze zrobiło, aż znowu zatęskniłam.

    W tym czasie wiele się działo, ręce i głowę miałam zajętą różnymi sprawami rodzinno-domowo- remontowymi.
    Najważniejsza to koniec edukacji Maciejka w gimnazjum, cenzurką nas zszokował, nikt się nie spodziewał tak dobrej średniej, a już chyba najmniej jego wychowawczyni (matematyczka). Wyniki testu były gorsze, część humanistyczna to porażka, matematyczna świetna, jęz. angielski rewelacyjny, jak zwykle ;) szkoda że się nie liczy. Z dodatkowymi punktami za konkursy uzbierało ich całkiem sporo, jak na Maćka, udało mu się dostać do wybranego II LO, ale niestety nie do wymarzonej klasy, podobno we wrześniu  ma szansę na przeniesienie.
    Teraz Maciek odpoczywa na obozie harcerskim, dosłownie odpoczywa, bo choć plan zajęć przygotowali bardzo zajmujący, młodego dopadła choroba i się wyleguje lub spaceruje, a szkoda, bo miejsce cudne i zajęcia atrakcyjne.

    Rafał jak to Rafał, pierwszy rok zaliczył na luzie, bez niespodzianek, z dobrą średnią, zdawał tylko jeden egzamin, resztę mu przepisali. Znowu zapowiadają się długie wakacje i trochę nudne, bo tatuś odradził synkowi pracę, obiecywał zajęcia w domu i firmie, ale niewiele ma do zaoferowania, nie mówiąc już o wynagrodzeniu.

    Natomiast ja mam mnóstwo pracy, a jeszcze więcej planów i dlatego nie robię nic, bo nie wiem od czego zacząć :))))
Zapewniam sobie jednak komfort psychiczny i ulubionych zajęć nie poniechałam, ciągle mam pod ręką igły, nitki, papierki, nożyce... 
    Ta kartka powstała na prośbę Maćka, jego pani od angielskiego poświęciła sporo czasu na przygotowania do konkursów, takie małe podziękowanie 


w pudełeczku oczywiście.

 






    

    

    Do kartki był słodki dodatek, że też nie wpadłam na pomysł jego ubrania jak Betik.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...