Jestem zachwycona tym co zrobiłam. Zazwyczaj robię coś co mi się podoba, ale zawsze jest jakieś ale, tym razem nie mam żadnych zastrzeżeń. To co zobaczyłam po zrobieniu pierwszej sztuki wydało mi się ideałem. Nie mogę jednak całej zasługi przypisać sobie, jestem tylko odtwórcą. Od dawna widuję TO w necie, niestety zdjęcia wyjątkowo źle ukazują rzeczywistość w tym wypadku. Dlatego trochę zwlekałam zanim sama spróbowałam. Wczoraj pojawił się wpis Ani i choć jej fot nie śmiem nawet porównywać ze swoimi , to miałam ochotę napisać, że kłamią. Bombki we frywolitkowych majtkach są przepiękne, jakby te koronki zostały stworzone, żeby tak je ozdabiać.
A oto moje.
Trafiłam na fajne bombki, ciemnoczerwone, odrobinę winne, jakby to było starte wino z malutkim dodatkiem koloru rdzawego. Średnica 8 cm leciutko spłaszczone, jak kula ziemska, czyli ok. 25 cm obwodu na równiku, a mierzony po południku to ok 24 cm. Robiłam duże zakupy i nie mogłam kupić więcej, innych kolorów, a ciekawe odcienie niebieskie i zielone były.
Dwie pierwsze, widok z boku i od dupki ;) z niezakończonymi nitkami jeszcze.
I w opakowaniu. Zawiozłam je dziś do Marty do pasmanterii, jakby ktoś chciał obejrzeć w realu, albo zapragnął posiąść ;)))
Wzory to klasyka frywolitki, bordiury wyszperane w różnych starych książkach. Zmieniłam czasem ilość słupków, ilość i rozmieszczenie pikotek, jedynie ostatnia, składająca się jakby z dwóch malutkich serwetek powstała w mojej głowie. Oczywiście takie elementy wykonywałam wcześniej setki razy w różnych robótkach, więc tylko ich układ jest mego autorstwa ;)
I jeszcze słowo do Yenulki- ubranka dla bombek robiłam z Aidy 20 kolor 09002, jasna śmietanka bym powiedziała, czyli tej co to ją miałaś na sumieniu ;) Aga, możesz już spać spokojnie, świetnie pasuje, bardziej niż biała. Cieszę się, że ją miałam pod ręką, dzięki !!!